Moje ŻYCIE
05 października 2019, 13:58
Teraz troche o tym calym moim ,, normalny,, zyciu. :)
Moja przyjaciolka zawsze mi mowla ze zacznie pisac o mnie ksiazke bo dobrze na tym zarobi hahaha - i za to ja kocham bo pewnie tak by bylo.
Moje zycie to jest dramata, komedia, telenowela ... kto jak chce to oceni, ale zawsze sie cos dzieje.
Zaczne od tego, ze kazdy z nas w koncu gdzies sie w jakims wieku zakochal, pierwsza milosc, motylki w brzuchu itp. Tez tak mialam, zeby nie bylo ... :)
Wtedy myslalam, ze to milosc.
Poznalam chlopaka w gimnazjum i myslalam ze to moja milosc - moze i to byla milosc, ale na etapie gimnazjum to chyba taka dziecinada byla.
Pamietam, ze sie nie lubilismy, ale po jakims czasie wyszlo tak, ze jednak zaczelismy ze soba byc, i od poczatku tego zwiazku nam sie nie ukladalo, ale ze chyba lubilam adrenaline to jednak sie kurczowo trzymalam tego chlopaka.
Po jakims czasie mysle ze to bylo bardziej przywiozanie, ktore tlumaczylam sobie miloscia, bylam zaslepiona tym czlowiekiem, a byl zlym czlowiekiem. Robil, ze mna co chcial i fizycznie i psychicznie.
Moje zycie w pewnym momencie wygladalo jak w klatce. Ja grzecznie po szkole, czy pozniej pracy wracalam do domu i siedzialam jak grzeczna dziewczyna tylko dlatego zeby ON nie byl na mnie zly ze sie spoznilam.
Byl chlopakiem ... wydawalo mi sie na poczatku dobrym dopoki nie zaczely sie problemy. Zaczal stawiac mnie na drugim miejscu, chociaz to i tak chyba przesadzilam ze na drugim. Mysle ze na 10 miejsc bede ta 10. Wszystko bylo wazniejsze ode mnie, i dla niego bylo to cos normalnego.
Normalne- pojecie wzgledne jak widac bo ja mialam inna wizje normalnosci i on rowniez.
Znajomi bylo wanzijeszi przez cale nasze zycie bycia razem, w pewnym mkimencie zaczelam dostrzegac ze jest on po prostu bardzo podatny na ludzi. Walczylam z nim bo chcialam dla niego dobrze, tlumaczylam jemu ciagle ze to co robi nie jest zbyt dobre i prosze go o to zeby zaczal mnie traktowac jak swoja dziewczyne.
PROSILAM sie wlasnego chlopaka o to zeby byl dla mnie dobry. To juz jest chore, ale na temten czas chyba chcialam zbawic swiat i jego uratowac przed tym zlym.
Kiedys z nim usiadlam i sie zapytalam - czy to jest normalne ze mnie tak tak bez powodu wyzywasz? a co on na to ? -tak.
Dla tego czloweka wyzwyska pt. suka, dziwka, szmata - bylo czyms normalnym. I w sumie czego moglam sie spodziewac skoro wlasna mame potrafil tak wyzywac to dlaczego dziewczyny nie wyzwie?
Zauwazylam, ze po prostu wychowala go ulica i tak naprawde nie jest on zlym czlowiekiem. Tak sobie wbijalam do glowy, a on dalej robil swoje.
To byly moje najgorsze, ale tez najelpsze lata w zyciu. Pisze tak z tego wzgledu, ze teraz juz wiem co bylo zle a co nie. Bylam tak zapatrzona w tego czlowieka, ze cieszylam sie kazda nasza krotka chwila spedzona razem - bylo dobrze. Dopoki ktos do niego nie napisal albo zadzwonil - wtedy wychodzil i mnie zostawial.
Nasz zwiazek opieral sie na samym klamstwie on klamal, nawet chyba nie wiedzial w pewnym momencie kiedy klamie a keidy nie. Jego cale zycie bylo klamswem.
Zawsze jego znajomi twierdzili ze ze mna jest cos nie tak, i mieli racje bylo ze mna cos nie tak, bo z nim byla, ale tak na powaznie ... twierdzili tak, poniewaz on mnie przedstawial zawsze jako ta zla dziewczyne ktora jemu wszystkiego broni. Tak nie bylo ... tylko znajomi mnie nie znali, znali mnie tylko z jego opowiesci, a powiedziec mozna duzo. Tylko czy ktokolwiek na tamten czas zastanowil sie chociaz raz ... skoro jest ze mna tyle czasu to chyba nie moge byc az taka zla osoba na jaka mnie kreuje, wrecz przeciwnie chyba bylam zbyt dobra.
Kazdy twierdzil ze on byl zawsze taki ograniczony przeze mnie, to nie prawda. Bo wtedy kiedy ja spedzalam z nim czas sam na sam on byl calkowicie innym czlowiekiem i nikt tego nie widzial. Zawsze sie kreowal na takiego silnego faceta, a tak naprawde nim nie byl, tylko, ze to wszystko odbijalo sie na mnie.
Kiedy on przy znajomych pokazywal ze jestem dla niego nikim od tego czasu zaczelo sie we mnie zbierac - wszystko co najgorsze.
Trzymalam wszystko w sobie tylko dlatego, ze mialam nadzieje ze go zmienie. Wpewnym momencie chyba stracilam czlowieka w samej sobie. Przyszedl moment, ze zaczelam sie wrecz prosic o milosc.
Robilam wszystko dla tego czlowieka, naprawde wszystko, a on to po prostu wykorzystywal.
To jest straszne kiedy ludzie prosza sie o uwage, o milosc i zrozumienie.
Nigdy nie chcialam nikomu mowic jaka jest prawda zawsze mowlam ze jest albo dobrze albo chujowo, ale bez wiekszych szczegolow
. Cale zycie tak naprawde wszystkim zawsze udowadnialam, ze moge, ze potrafie, ze umiem, ale nic z tego nie mialam.
Wszyscy twierdzili ze mnie znaja ze mi pomoga w problemach tylko ze jak mialam naprawde problem to nikogo nie bylo, bo nie mieli czasu. Bylam takim czlowiekiem ze zawsze kiedy mowilam ze mozesz na mnie liczyc to tak bylo, ludzie to zaczeli wykorzystywac. I ON rowniez. Przez pare lat walczylam z nim myslac ze go kocham, a teraz wiem ze to bylo zaslepienie bo mialam malo lat. Tez w pewnym momencie juz chyba wierzylam w to ze tak ma wygladac zwiazek. Duzo ludzi mi mowilo zostaw go, ile jeszcze bedzie ciebie tak traktowac - no tak .. mieli racje, ale na tamten moment ten czlowiek byl dla mnie wszystkim, pomimo tego co mi robil. I teraz wiem, ze on byl dla mnie wielka nauka na dalsze zycie.
Zastanawialam sie dlugi czas dlaczego ja to tyle ciagnelam ... ciagnelam to tyle, bo mialam tyle sily. Chyba po prostu ktos musial mi udowodnic ze jestem silna i jestem w stanie duzo zniesc pomimo tego ze probowalam sobie odebrac zycie to i tak stanelam na nogi. Najwyrazniej tak musialo byc, ciagle to powtarzam. Dlatego kazda osoba w Twoim zyciu bedzie dla Ciebie nauka i sprawdzeniem na ile jestes silna\ silny.
Ja myslalam, ze to co przeszlam z tym czlowiekiem to zakonczy moje meki w zyciu, a jednak nie ... :)
teraz dopiero sie zaczyna dorosle zycie ...
Nastepny post utwierdzi was, ze wszyscy maja sile w sobie.
Dodaj komentarz